„W Polsce, czyli wszędzie. Rzecz o upadku i przyszłości świata”, Edwin Bendyk
Najnowszą książkę Edwina Bendyka otwierają słowa Seneki: zysk wzrasta powoli, a strata szybko. Trudno o lepsze motto zważywszy, że książka miała premierę w pierwszej fazie pandemicznego chaosu, gdy po ulicach polskich miast krążyły radiowozy z apokaliptycznymi komunikatami, a nad światem zawisł cień nie porównywalnego z niczym kryzysu.
Książka jest jednocześnie pogłębionym i przystępnym podsumowaniem dyskusji dotyczących kondycji i przyszłości światach toczonych mniej więcej w ostatniej dekadzie. W okresie naznaczonych piętrzącymi się kryzysami – niekończącą się wojną w Syrii i związanej z nią kryzysem uchodźczym, nie dającym się dłużej zignorować kryzysem klimatycznym i masowych proekologicznych wystąpień najmłodszych pokoleń, wreszcie kryzysem demokracji – wzrostem nastrojów i postaw autorytarnych na świecie i w Polsce. Warto zauważyć, że w wydana w momencie, gdy spora część publicystki się przedatowała książka Bendyka nie tylko wpisuje się w ogólny apokaliptyczny klimat roku 2020, to jeszcze wygląda na wyedytowaną w ostatnim momencie tak, by wpleść w rozważania – nieplanowany wcześniej – temat epidemii.
Jedną z mocniejszych stron książki jest jej ugruntowanie w toczących się debatach i twardych naukowych danych. Praktycznie każdy akapit odsyła czytelnika jeśli nie do innego dzieła, to do raportów naukowych. Jednocześnie Bendyk w roli przewodnika po apokaliptycznej futurologii spina często odległe od siebie tematy jasnym i zajmującym stylem.
Z szerokiego wachlarza tematów poruszanych w tekście warto zwrócić uwagę na ten dotyczący majaczącego na horyzoncie kryzysu energetycznego związanego z coraz mniej opłacalną eksploatacją paliw kopalnych, a wciąż rosnącym na nie zapotrzebowaniem. Sprzeczność pomiędzy rosnącą złożonością ludzkiej cywilizacji, a kurczącym się potencjałem energetycznym może być tym czynnikiem, przez który świat jaki znam spadnie w dół przywołanego już klifu Seneki – ostrzega Bendyk.
W części poświęconej Polsce Bendyk skupia się na krytycznym ujęciu rządów konserwatywnej prawicy, wobec której przyjmuje stanowisko mocno krytyczne. Tu również zarysowuje zasadniczą sprzeczność – pomiędzy obsesyjną chęcią wykazania się przez władzę własną sprawczością, a jej niemożliwością w nowoczesnym, zglobalizowanym, zróżnicowanym i po prostu wysoce złożonym społeczeństwie.
Kondycja świata w oczach Bendyka jest jasna – stan obecny nie jest w stanie utrzymać się zbyt długo, a połączenie nadchodzącej katastrofy ekologicznej z niepokojami politycznymi może zamienić naszą planetę w bardzo nieprzyjemne miejsce do życia. Jakiś rodzaj transformacji, polegający na znacznym uproszczeniu naszych sposobów życia jest nieunikniony i to od dzisiejszych społeczeństw zależy, czy odbędzie się on w sposób chaotyczny czy na podstawie planu. W interesie elit czy większości.
Świat kolejny raz staje przed dramatycznym wyzwaniem – humanizm albo barbarzyństwo, zdaje mówić Bendyk. Tym większa szkoda, że póki co, teksty inspirowane książką i polemiki publikowane są głównie w niszowej prasie, a same tematy z trudem przebijają się przez bieżący teatr polityczny.
Autorem recenzji jest Michał Maleszka.